Centrum miasta a wyjazd na wieś
Estetyczne, lazurowe niebo. Świeże, lodowate powietrze. Wiatr: silny, od czasu do czasu niosący ożywcze, elektryzujące oziębienie, równie w wielu przypadkach pędzący, gorący halny. Faliste, małe jaskinie, naświetlane jedynie niewielkimi lampkami, zawiłe jak mitologiczne labirynty, beztroskie, mroczne, wyczekujące na nieuważnych turystów. Gigantyczne, jasne doliny, szlaki wyłożone głazami, bystre, jasne potoki o wodzie zimnej jak lód. Gigantyczne hale, porośnięte żywo zieloną trawą, wśród jakiej nieśmiało kryją się małe kwiaty w obawie przed gromadami wypasanych owiec. Małe, jakby skarlałe sosny, wyrastające wśród najtwardszych skał gęstym, butelkowym szpalerem broniące swych tajemnych gąszczów. Oraz ostatecznie szczyty, granie i turnie: dostojne, budzące strach samym swym bezlikiem masywy, intensywne, poszarpane linie przełęczy, przerażająco beztroskie oraz niepokojąco sielankowe gołoborza. Niekiedy zamarła na skałach, jakoby obserwująca widoki, kozica. Oto Tatry, krajowe góry: śliczne, groźne, tajemnicze, mimo przepoławiających je setek szlaków. I pytanie: jak wolno ich nie ubóstwiać?
2. Sprawdź, co jeszcze przygotowaliśmy